Jest w Biblii niezmiernie ciekawa księga, prorok Jonasz został powołany przez Boga do służby i sprzeciwił się temu powołaniu. Jego misja była jasno i precyzyjnie zdefiniowana, miał udać się do Niniwy i głosić im słowa o zbliżającej się Bożej karze. Jonasz nie chciał tego zrobić. W swoim oporze popełnił parę życiowych błędów. Po pierwsze uznał, że jurysdykcja Boga jest ograniczona – dlatego wsiadł na statek i uznał, że poza terytorium Bożym Stwórca nic mu zrobić nie może, mylił się Bóg zesłał burzę. Potem, gdy Jonasz znalazł się w morzu i w wielkiej rybie zaczął się modlić do Boga, że pragnie pójść do świątyni, wcześniej nie miał takiej chęci- zadziałał wg zasady jak trwoga to do Boga. Czy było to szczere? – Wątpię. Ukarany Jonasz uznał, że skoro Bóg wymierzyli karę, to on jest zwolniony z zadania – mylił się po raz kolejny. Wreszcie został wysłany do Niniwy, odniósł wielki sukces, z którym się wewnętrznie nie zgadzał. Zapomniał, że Bóg nie działa wg naszej woli, ale to my mamy działać wg woli Boga. Na końcu obraził się na Pana Boga, czy miał rację? Na pewno nie.
Zastanów się ile w tobie jest Jonasza? Może i nasze postępowanie przypomina jego błędy? Zaufać Bogu to oddać ster swojego życia w ręce stwórcy Stwórcy a to nie zawsze pokrywa się z moimi planami. Czy oddałeś swoje życie w ręce Boga, czy też siedzisz na swojej górze obrażenia?