Ostatnio został nazwany heretykiem, jedynie dlatego, że ktoś z kim korespondowałem w internecie nie zgadzał się z moimi poglądami teologicznymi. Prawdę mówiąc taka postawa jest smutna, przecież Biblię mamy jedną, różnią nas teologiczne przesłanki. Możemy się z sobą nie zgadzać, możemy uważać tę lub inną teologię za nieprawdziwą, ale nie mamy prawa siebie odrzucać. Tu wyłania się smutny obraz chrześcijaństwa, taki antyekumeniczny, który wychodzi z założenia że tylko my jesteśmy zbawionymi, że tylko my będziemy w niebie a oni na pewno nie gdyż nie wierzą tak jak my. Wyrażając taką postawę, czyż nie stajemy się bogiem przez małe „b”, czyż nie narażamy siebie na surowy Boży osąd, przecież Jezus powiedział: ” Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz?” (Mat. 7:1-3) Może warto nad tym się zastanowić? Ciekawe co wy sądzicie na ten temat? Napiszcie.